Długo zabierałam się do napisania tego świadectwa- fakt. Ale jednocześnie wiedziałam że nie mogę postąpić inaczej. Mam ochotę wykrzyczeć światu o wybłaganych łaskach dla mojej córki, która zapadła na niebezpieczną, niezwykle wyniszczającą i najbardziej śmiertelną wśród chorób psychicznych – anoreksję.
Choroba spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Najpierw były tylko podejrzenia, potem już pewność że mamy poważny problem. Tempo jej przebiegu było niezwykle szybkie i burzliwe. Najpierw z tygodnia na tydzień, potem już z dnia na dzień moja córka coraz bardziej gasła i traciła siły. Chorobie towarzyszyła też tez bardzo silna depresja. Niestety w pewnym momencie anoreksja tak zawładnęła ciałem mojego dziecka, że ona sama nie przyjmowała żadnych racjonalnych argumentów. Niedożywiony mózg wyłączył się zupełnie. Szukaliśmy pomocy u specjalistów, ale to było za mało. Umieściliśmy córkę w prywatnym ośrodku, gdzie spędziła dwa turnusy. Jednakże i tam nie było łatwo, nasza bezsilność sięgała granic.
Nie wiem kiedy i jak natknęłam się w internecie na informacje dotyczące Nowenny. Pompejańskiej. Próżno szukałam w głowie. Dziś wierzę, że o ONA znalazła mnie.
Zaczęłam odmawiać różaniec. Bywało ciężko, często odmawiałam go ostatkami sił po ciężkim dniu, niejednokrotnie płacząc, bo przed oczyma miałam moje ukochane, wyniszczone chorobą dziecko. Ale ani myślałam się poddać, modliłam się z wiarą pomimo tego, że specjaliści dawali do zrozumienia, że choroba może potrwać latami. Sytuacja była tym bardziej dramatyczna, że córka omawiała także picia wody. Wyniki badań miała bardzo złe, parametry masy ciała zaczynały być na pograniczu zagrożenia życia. Doszły problemy z sercem, które zwolniło swą pracę. Baliśmy się okrutnie.
Niespodziewanie pod koniec Nowenny Pompejańskiej córka zaczęła reagować na terapię. Któregoś dnia z kolei zadzwoniła i powiedziała, że zaczęła pić. Na pytanie co było impulsem, odpowiedziała, że nie wie, nie rozumie tego. W kolejnych dniach zaczęła powoli przybierać na wadze. Z jakże wielkim zdumieniem słuchałam coraz bardziej pozytywnych informacji…
Ośrodek opuściła kilka miesięcy temu. Ma zrehabilitowaną, bezpieczną wagę. Póki co ma dobre relacje z jedzeniem. Nigdy nie przestanę dziękować Najświętszej Mateczce za tę wielką łaskę. To jest prawdziwy cud wyproszony u Najświętszej mojej Boskiej Matki.❤️DZIĘKUJĘ!