Nowennę pompejanska odmawiam od kilku lat. Nie wiem ile razy ją już odmówiłam. Przyznam, że moje modlitwy zostały wysłuchane, choć nie zawsze tak jak to sobie wyobrażałam. Na początku ubiegłego roku mój kochany mąż zachorował na nowotwór. Zaczęła się walka o uleczenie go z tej straszliwej choroby.
Pierwsza nowenna pompejańska o uzdrowienie, zakończona w marcu nie przyniosła uzdrowienia, ale dała mi siłę do walki, do załatwienia kliniki i wspierania męża. Następną nowennę odmawiałam o poprawę wyników. Moja modlitwa została wysłuchana, wyniki nieznacznie się poprawiły. Niestety radość nie trwala długo, po miesiącu choroba coraz bardziej postępowała.
Zaczęłam kolejną nowennę tym razem o cud uzdrowienia z choroby nowotworowej. Niestety choroba coraz bardziej postępowała, mąż coraz bardziej cierpiał. Stoczyliśmy zaciętą walkę, którą przegraliśmy. W ostatnim dniu części dziękczynnej mąż odszedł. Zrozumiałam, że nowenna pompejańska dała mi siłę abym mogła być wsparciem dla mojego kochanego męża w tej straszliwej chorobie.