Odmawiałam NP dwukrotnie. I dwukrotnie w 27 dniu, a więc w dniu zakończenia części błagalnej dostałam wyraźny sygnał, że Maryja mnie słyszy.
Za pierwszym razem widząc, że coś złego dzieje się z moim mężem, widząc że jest załamany, a myśląc, że chodzi o popełnione życiowo przez niego błędy, bo zapewniał, że mnie kocha, ale czułam, że dziwnie się odsunął ode mnie, prosiłam o to, by mąż kochał mnie szczerze, jak w dniu ślubu. 27 dnia rano, roztrzęsiony mąż poinformował mnie, że przez 16 lat małżeństwa nie kochał mnie, że udawał kogoś kim nie jest, że przechodzi na buddyzm i nie chciał nawet drugiego dziecka, o które także się staraliśmy.
Może brzmi to strasznie, ale wiem, że Matka Boża uratowała mnie. Po jego odejściu, świat mi się zawalił. Wydawało mi się, że nie dam rady. Błagałam Boga o jego powrót, jednak im dłużej byłam bez niego, tym stawałam się lepszym człowiekiem. Coś dziwnego działo się z moim wyglądem. Obcy ludzie mówili mi, że każdego dnia wyglądam piękniej. Tak się też czułam. Nie wiem jak to możliwe, kochałam go całym sercem, oddałam całe swoje życie, poświęciłam mu i pomagałam we wszystkim, co osiągnął. Nie byłam jednak szczęśliwa, bo ciągle czekałam na mój czas, ciągle w cieniu, bo trzeba było pomóc mężowi w kolejnych sprawach.
Drugi raz podjęłam NP gdy się okazało, że nie mam mieszkania i nie mam gdzie zamieszkać z dziećmi. Zostałam bez pieniędzy. Sytuacja na rynku kredytów zepsuła się bardzo. Choć zawsze ciężko pracowałam i pracuję, nie jestem w stanie nic kupić. W dniu 27 modlitwy, szwagier zadzwonił, że jest tanie mieszkanie u jego kolegi. Nic z tego nie wyszło, ale czułam, że MB mnie nie zostawi. Dziś nie mam mieszkania, w obecnym mąż zezwala mi pozostać do końca tego roku. Jest to jego służbowe mieszkanie, zmienia pracę i muszę je opuścić. Stało się tyle nieprawdopodobnych rzeczy, że mam pieniądze na połowę mieszkania.
Dziwne świadectwo. Za łatwo Pani odpuściła. Może warto modlić się o nawrócenie męża.