O nowennie pompejańskiej słyszałem już od dawna, jednak odmawianie trzech części Różańca dziennie wydawało mi się czymś absurdalnie nierealnym. W dodatku moja wiara nie była nawet letnia. Gdy moja żona zaczęła mieć ataki kolki nerkowej, po wizytach w szpitalu i kolejnych dniach różnych objawów towarzyszących leczeniu rozpocząłem nowennę pompejańską w intencji jej zdrowia.
Zmartwienie o nią było na tyle silną motywacją, że dawałem i daję radę odmawiać 15 tajemnic dziennie. Ze skupieniem i rozważaniem tajemnic bywa różnie – są lepsze i gorsze dni, mam problemy ze skupieniem uwagi przy różnych czynnościach umysłowych- a tutaj dodatkowo jeszcze przeszkadza zły.
Temat ze zdrowiem żony idzie spokojnie w dobrą stronę- kamień z moczowodu zszedł, chociaż lekarze dawali 30% szans, dolegliwości towarzyszące też ustępują. Sprawa się nie zakończyła, ale zdecydowanie obrała pozytywny kurs. To nie koniec owoców.
Moja religijność w czasie nowenny pompejańskiej ruszyła z zastanej, biernej i letniej pozycji w pozytywną stronę. Odbyłem kilka spowiedzi, w co wcześniej w okresie zwykłym praktycznie się u mnie nie zdarzało. W czasie odmawiania nowenny pompejańskiej wielokrotnie odczułem, że Maryja pokazuje nam jak kolosalne znaczenie ma pełne zawierzenie Bogu. Jest to oczywiście trudne, szczególnie dla mnie. Przypomniał mi o sobie też zapomniany patron – Wenanty Katarzyniec. Myśli moje zaczęły też biec w stronę św. Józefa by szukać u niego wzoru i wstawiennictwa.
Dziękuję Maryi za ten czas, trudny, pełen zmartwień, ale mam nadzieję trwale przełomowy.