O nowennie pompejańskiej usłyszałam po raz pierwszy od mojej starszej siostry, która odmawiała ją już wcześniej i z przekonaniem mówiła mi o jej „działaniu”. Zachęcona tym co usłyszałam, zaczęłam szukać więcej informacji na temat nowenny pompejańskiej. Przeczytałam wiele świadectw ludzi, którzy odmawiali nowennę pompejańską i otrzymali łaski o które prosili.
Akurat mniej więcej w tym czasie w moim życiu pojawił się trudny moment, bo okazało się, że syn ma zaburzenia ze spektrum autyzmu. Wówczas zaczęłam odmawiać swoją pierwszą w życiu nowennę pompejańską prosząc, by dysfunkcje i trudności wynikające z zaburzenia syna udało się zniwelować na tyle, by syn mógł w miarę normalnie funkcjonować, być samodzielny i szczęśliwy.
Łaska, o którą prosiłam czuję, że spływa na nas cały czas. Mimo, że syn nadal ma pewne braki w porównaniu z rówieśnikami, to jest dzieckiem bardzo pogodnym i radosnym, a jego rozwój cały czas postępuje. Od nauczycieli i terapeutów słyszę, że oczywiście są takie czy inne braki – cały czas jest nad czym pracować, ale syn jest mądrym, aktywnym, uśmiechniętym i lubianym przez innych dzieckiem. Za każdym razem, gdy słyszę podobne słowa do oczu napływają mi łzy radości. Jestem przekonana, że moja modlitwa została wysłuchana a jej owoce cały czas obserwuję.
Drugi raz kiedy odmawiałam nowennę pompejańską prosiłam o siłę i pociechę dla chorującego na raka taty i siłę dla całej rodziny w tym trudnym czasie. Nie prosiłam o cud uzdrowienia, może pomyślałam, że to za dużo; może wynikało to z jakiegoś przekonania, że nie ma na to szans. Tata w końcu zmarł. Nasze wspólne relacje przez całe jego życie dalekie były od wzorowych. Temat ogólnie bardzo złożony. Choroba taty jednak na pewno w jakiś sposób nas do siebie zbliżyła. W swej chorobie tata raczej był spokojny i pogodzony z tym co go czeka. Z perspektywy czasu jestem pewna, że i ja otrzymałam w tym czasie odpowiednio dużo siły, by przez to przejść i w sposób jaki tylko potrafiłam pomóc tacie.
Kolejny raz odmawiałam nowennę pompejańską kiedy u mamy zdiagnozowano nowotwór płuca – do końca nie było pewności czy złośliwy czy nie. Guz jednak był na tyle duży i powodował nawracające infekcje płuc, że lekarz przekonywał mimo wszystko do ryzykownej operacji wycięcia 2/3 jednego płata płuca. Z całą rodziną stanęliśmy wówczas przed trudną decyzją. Mama była w stosunkowo podeszłym wieku z współistniejącymi chorobami – to też ryzyko operacji było większe.
Mama została w końcu poddana operacji. Wycięto guza z większością płata. Następnego dnia po, okazało się, że krwawienie pooperacyjne jest duże jeśli szybko nie ustanie, możliwe, że konieczna będzie kolejna operacja, która z pewnością okazałaby się wielce obciążająca dla organizmu i jeszcze bardziej ryzykowna od poprzedniej.
Kiedy przez telefon usłyszałam tę wiadomość, zaczęłam kolejną nowennę pompejańską prosząc, by stan mamy się poprawił i mogła wrócić do zdrowia a guz nie okazał się złośliwy. Juz następnego dnia otrzymaliśmy wiadomość, że krwawienie ustępuje i stan mamy się poprawia. Z czasem było juz tylko lepiej. Badanie histopatologiczne potwierdziło, że guz był łagodny. Od operacji mamy minęły prawie dwa lata. Mama funkcjonuje jak wtedy zanim zaczęła doznawać dolegliwości z powodu guza. Wiem tez, że w czasie choroby mamy, nie tylko ja odmawiałam nowennę pompejąńską w jej intencji. Jestem przekonana, że nowenna pompejańska ma wielką moc.