O nowennie pompejańskiej dowiedziałam się od psychologa chrześcijańskiego. Bardzo mnie zachęcał do odmawiania. Więc szukałam przez kilka lat powodu, ponieważ przeczytałam w internecie że nie można odnawiać nowenny pompejańskiej z powodów błachych.
Nadal wierzyłam w Boga i praktykowałam religię, ale ze względu na studia zaoczne i brak możliwości pójścia w każdą niedzielę na mszę świętą oddałam się coraz bardziej. I „w końcu” dostałam dobry powód. Do tej pory zazwyczaj sama radziłam sobie z problemami, modliłam się tylko w intencjach dziękczynnych a nie błagalnych, i siedziałam że Bóg oczekuje od nas także próśb, ale mam taki uparty charakter, że nie chciałam nawet Boga zamartwiać swoimi problemami.
Parę miesięcy temu miałam duże problemy na uczelni w trakcie sesji. Mimo nauki było mi ciężko, ponieważ wykładowca mnie nie lubił, bo jestem kobietą i studiowałam na kierunku technicznym, co w jego światopoglądzie jest najgorszą możliwą opcją.
Zaczęłam się modlić na koronce. Cztery dni po oblaniu egzaminu mój tata dostał udaru. Finalnie dobrze się to dla nas skończyło, ale początki były ciężkie. Dwa dni po udarze taty dowiedziałam się, że chłopak w którym się podkochiwałam nie żyje, odebrał sobie życie. Sprawa była na tyle skomplikowana, że chłopak pochodził z katolickiej rodziny, ale deklarował się jako satanista (dlatego poniekąd zerwałam z nim kontakt, przez co czuje się winna). Pogrążona w żałobie zaczęłam się modlić nowenną pompejańską, w intencji naprowadzenia mnie na właściwe tory w życiu zawodowym, ponieważ już wiedziałam, że ze studiów nici i trzeba pójść do pracy albo na inny kierunek.
Wiele się działo, pierwszej nocy szatan próbował zabić mnie we śnie, pomogła mi dopiero modlitwa do Archanioła Michała (i nie był to paraliż senny, kiedyś nie raz go przeżyłam i to było coś zupełnie innego). Zaczęło się psuć dużo rzeczy, wysiadł mi akumulator w samochodzie, psuły się sprzętu elektroniczne w moim domu rodzinnym, w domu mojej siostry i na stancji, typu pralka, suszarka. W kuchni sam mi się odkręcał i odpalał gaz, mikrofalówka sama chodziła, odkręcał się kran, kiedy w trakcie gotowania przechodziłam na kilka sekund do innego pomieszczenia. W trakcie swojej modlitwy na myśl przychodziły mi grzechy, część z nich wyspowiadałam już, a o części z nich nie wiedziałam, że są grzechami. Zrobiłam sobie taką bardzo generalną spowiedź z tych grzechów, o których myślałam w trakcie modlitwy, i przestałam być już tak bardzo atakowana przez złego ducha.
Ksiądz zalecił mi modlitwę za tego chłopaka, więc na trzeci dzień od zakończenia pierwszej swojej w życiu nowenny zaczęłam kolejną. Moje kruche zdrowie znów uległo pogorszeniu, jednakże w trakcie pierwszej popsuło się głównie w sferze psychicznej, a teraz psuje się głównie w sferze fizycznej. Z rzeczy się psujących jak na razie dziurawią mi się tylko ubrania i bielizna, wraz lepiej niż popsuty sprzęt elektroniczny. Znowu zostałam zaatakowana przez diabła w trakcie snu gdy odmawiałam drugi raz nowennę pompejańską, jednakże też atak nie był już tak silny, jak wcześniej.
Druga nowenna pompejańska również przyniosła mi spowiedź sprzed lat, w trakcie modlitwy znów myślałam o swoich grzechach, które kiedyś już wyspowiadałam bądź o nich zapomniałam, uważałam że to znak i trzeba powiedzieć o tym w trakcie spowiedzi, zwłaszcza że zbliżają się święta wielkanocne i jest ku temu bardzo dobra okazja. Zawsze podchodziłam optymistycznie do życia, jednakże gdy dowiedziałam się o tragicznej śmierci kolegi nie byłam w stanie wstać z łóżka. Zrozumiałam, że nie opłakuję jego, tylko samą siebie. Jego nic już nie skrzywdzi, a ja się bałam tego życia, w którym go nie ma. Zatem zaczęłam czytać książki i słuchać audiobooków z konferencji i moje życie powoli wracało do harmonii.
W moim sercu mnoży się tyle intencji, że musiałabym odmawiać nowennę pompejańską przez 10 lat jak nie więcej, dlatego postanowiłam, że po odmówieniu obecnej nowenny pompejańskiej przystopuję na razie z nowennami, a gdy pojawi się w moim sercu intencja, to pomodlę się kilka dni za nią na różańcu, na części zależnej od dnia tygodnia. Tak właśnie myślę, że jednym z głównych pozytywnych skutków mojego cierpienia i nowenny pompejańskiej miało być wzbudzenie we mnie potrzeby codziennej modlitwy na różańcu (wytrzymałam tylko dwa-trzy dni bez nowenny!).
Sama już fizycznie w trakcie modlitwy przekonałam się, jak wielka jest potęgą Boga i rogatego, który zrobi wszystko, żeby przestraszyć człowieka i uniemożliwić mu dokończenie nowenny pompejańskiej. Dlatego serdecznie polecam osobom modlącym się nowenną pompejańską, aby regularnie się spowiadamy, chociażby i co kilka dni, i chociaż raz w tygodniu przystąpiły do komunii. I pamiętajcie o uczestnictwie we mszy świętej, jak nie może w niedzielę to w inny dzień tygodnia, ja sama zauważyłam, jak bardzo osłabia się moja wiara i motywacja do odnawiania nowenny pompejańskiej, kiedy nie jestem na niedzielnej mszy świętej. Uczestnictwo we mszy świętej raz w tygodniu to absolutne minimum dla naszych dusz