To była moja pierwsza nowenna pompejańska. Modliłam się o zdrowie dla taty. Z badań kontrolnych w pracy, było podejrzenie raka ( w najgorszym wypadku) lub jakiegoś zapalenia ( w najlepszym wypadku). Parametry badania jeśli dobrze pamiętam, 100 krotnie przekraczały normę.
Akurat zaczynał się COVID, więc niestety tata zaczął się przygotowywać że niedługo może być po nim. Co dla mnie i dla reszty rodziny było straszne. W takim wypadku uznałam, że trzeba prosić o pomoc Boga, Maryję. Podczas nowenny pompejańskiej, tata chodził do lekarza na badanie dalsze, w międzyczasie zażywał „zwykłe” leki przeciwzapalne, na własną rękę. A po jakimś czasie okazało się, że badania wychodzą jak najbardziej w normie.
Inna sytuacja, to nie była ta nowenna, tylko modlitwa pod wpływem impulsu. Była sytuacja, w której czułam się bardzo poniżona przez bliską mi dotychczas osobę. W skrócie, nie miałam siły ani chęci wysłuchiwać kolejnych obelg w moją stronę. Poprosiłam Boga o jakikolwiek cud, bo sama nie wytrzymam. Po może 2 minutach sytuacja się znacznie poprawiła, osoba się uspokoiła, a ja miałam łzy szczęścia w oczach, na Boże działanie.
Naprawdę polecam zwracać się do Boga, nie tylko w problemach, żeby coś pomógł, ale też z wdzięcznością i skruchą, gdy potrzeba. Czyli nie na zasadzie – jak trwoga to do Boga, ale też w codzienności, żeby był Nam bliski. W zależności ile macie czasu, to nawet swoimi słowami warto się modlić – od serca.