Moja droga z różańcem zaczęła się od pielgrzymki do Medjugorie w roku 2024. Tam każdego dnia modliliśmy się na różańcu, powierzając Matce Bożej nasze intencje. To była niezwykła pielgrzymka – szczególnie zapadł mi w pamięć dzień 3 maja.
Podczas Mszy Świętej mojej bratanicy, z którą byłam na pielgrzymce, zaczęły pachnieć ręce różami. Z każdą godziną zapach stawał się intensywniejszy i roznosił się po całym domu, w którym przebywałyśmy. Czułyśmy wtedy realną obecność Maryi – to był dla mnie znak, że Ona naprawdę z nami jest.
Na tej pielgrzymce modliłam się o podjęcie właściwych decyzji, ponieważ byłam wtedy w narzeczeństwie, ale w moim sercu brakowało pokoju i pewności, czy to właściwa droga. Po powrocie, za przyczyną Matki Najświętszej, moje drogi z narzeczonym się rozeszły.
Wkrótce potem moja siostra opowiedziała mi o nowennie pompejańskiej. Zaczęłam się nią modlić w intencji znalezienia dobrego męża. W trakcie odmawiania nowenny zaczęły się dziać piękne rzeczy – pojawiły się nowe znajomości, a także pogłębiła się relacja z moją przyjaciółką, która stała się dla mnie jak druga siostra i to ogromne wsparcie, które od niej otrzymałam jest czymś bezcennym. Bardzo marzyłam o takiej przyjaźni – prawdziwej, głębokiej, od serca. Przez lata nie miałam takiej osoby w swoim życiu. Dziś mogę powiedzieć, że mam prawdziwą przyjaciółkę, z którą mogę dzielić radości i trudności, i jestem za tę relację ogromnie wdzięczna Maryi. To jedna z tych łask, o które nawet nie śmiałam prosić, a jednak je otrzymałam.
Obecnie poznałam dobrego chłopaka, z którym cały czas się poznajemy. Nie wiem jeszcze, czy to ten, którego Pan Bóg dla mnie przygotował, ale tę relację również oddaję Maryi i będę się modlić o światło i pokój w rozeznaniu.
Drugą nowennę odmówiłam w trudniejszym momencie, po rozstaniu przeżywałam chwile smutku, pustki i bezradności. Modliłam się wtedy o pokój serca. I Maryja naprawdę przyniosła mi pokój, którego tak bardzo potrzebowałam. Nie wszystko od razu się zmieniło, ale zmieniło się moje wnętrze – przyszło ukojenie, siła i zaufanie. To było jak delikatne światło, które rozprasza ciemność. Do dziś noszę w sobie ten pokój, który był owocem tej modlitwy.
Trzecie świadectwo dotyczy zdrowia mojej mamy. W pewnym momencie pojawiła się u niej niepokojąca zmiana na twarzy i bardzo się bałam, że może to być coś poważnego. Modliłam się do Maryi o zdrowie dla niej, oddając całą sprawę w Jej ręce. Wyniki przyszły 9 czerwca – w Święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła. Okazało się, że to rak płaskonabłonkowy, ale niezłośliwy i całkowicie usunięty – mama nie musi już kontynuować leczenia. To była ogromna ulga i znak, że Maryja otoczyła ją swoim płaszczem opieki.
Dziś chcę zawierzyć Maryi kolejną intencję – moją siostrę, która od lat pragnie zostać mamą, ale mimo starań wciąż nie może zajść w ciążę. Wierzę, że Maryja wysłucha i tej modlitwy, i że przyjdzie dzień, kiedy będziemy się razem cieszyć z cudu nowego życia.
Z całego serca dziękuję Matce Bożej Pompejańskiej za wszystkie otrzymane łaski – te widoczne i te, które dokonywały się po cichu, w moim sercu. Maryja naprawdę prowadzi, pociesza, umacnia i daje światło, nawet wtedy, gdy po ludzku trudno jest je dostrzec.
Zachęcam każdego, kto się waha – ta modlitwa naprawdę przemienia życie. Nie trzeba być doskonałym ani silnym – wystarczy zaufać i wytrwać. Maryja zrobi resztę.