Córeczka mając 9 miesięcy zaczęła mieć biegunkę, po której doszły wymioty , wtedy nawet bym nie pomyślała że będziemy walczyć o życie. Trafiłyśmy do szpitala – byłam pewna, że jest to jelitówka a okazało się, że mamy zespół hemolityczno- mocznicowy. Nerki córki przestały pracować konieczne były dializy otrzewnowe. Był to okres koronawirusa więc byłyśmy zamknięte w izolatce w oczekiwaniu na wynik testu , i na operację z ostatnimi słowami Pani doktor ” WALCZYMY O ŻYCIE CÓRKI ” …mąż nie mógł z nami być..
Po operacji założenia cewnika do dializ córka trafiła na intensywną terapię, gdyż jej stan się pogorszył , kolejnego dnia gdy wyszła na normalną salę i Panie pielęgniarki podłączały jej te wszystkie rurki nagle wzięła głęboki -ostatni wdech i przestała oddychać. Jedna z pielęgniarek zaczęła ją reanimować a druga pobiegła po pomoc. Ostatnie słowa Pani doktor, gdy brali córkę znowu na intensywną terapię były, cytuję: „nie wiem co się dzieje, nie wiem co będzie, nic nie działa, proszę zadzwonić po męża…” a później słowa skierowane do pielęgniarki „proszę zaprowadzić mamę do kaplicy” . Siedziałam w tej kaplicy sama i wiedziałam, że córka umiera.. widziałam pogrzeb, trumnę i nie mogłam pozbyć się tych obrazów z sprzed oczu, wtedy obiecałam Matce Bożej że będziemy co roku z mężem odmawiać Nowennę Pompejańską ale MUSI URATOWAĆ MI DZIECKO . Obiecałam to za niego i za siebie. Wtedy gdy popatrzyłam w bok zobaczyłam postać Jezusa, który klęczał obok mnie i się modlił. Gdy popatrzyłam drugi raz już go nie było -może to była moja wyobraźnia – nie wiem. Nie czuję aby zasłużyła na takie objawienie ale wiem, że Pan Jezus się ze mną modlił i wymodliliśmy zdrowie mojej córki.
Gdy mąż przyjechał do kaplicy powiedziałam mu, że nie mogę iść do Pani doktor bo powie mi że córka nie żyje… Poszedł sam, wieści były dobre odratowali ją. Historia jest dłuższa , gdyż było jeszcze wiele komplikacji po drodze ale docelowo wszystko się udało i jestem pewna że to wszystko dzięki Matce Bożej i Nowennie Pompejańskiej, którą ja, mąż , moja mama, siostra , ciocia gorliwie odmawialiśmy oraz wiele innych modlitw cała rodzina. Gorliwie też odmawialiśmy modlitwę do Św. Szarbela.
Pamiętam też jak poprosiłam siostrę i mamę aby modliły się za moją córkę Nowenną Pompejańską…. siostra później mi powiedziała że ją to przeraziło jak można podjąć się takiej modlitwy i czuła że nie da rady mówić tej Nowenny, a jednak jak się okazało dała radę i od tej pory często Nowenna Pompejańska towarzyszy jej w jej życiu.
Na dzień dzisiejszy minęło kilka lat od choroby, jeździmy na kontrolę i na to co córka przeszła jej nerki funkcjonują bardzo dobrze.
Nie wiem jak to ująć, ale mam wrażenie że córka ma jakąś więź z Panem Bogiem wyjątkową… sama od siebie mówi często o Panu Jezusie, że jego kocha najbardziej a potem mnie, tatę, braciszka itd…. Często mówi, że ona chce być już w niebie co strasznie mnie tak jakoś przeraża po prostu jako mamę jak dziecko tak może mówić.
Ostatnio zaczęła mówić, że chce żeby tata zbudował jej kapliczkę taką dla Maryi. Mówię jej że zrobimy taką w szczycie domu a ona odpowiedziała, że chce taką prawdziwą koło domu. Zaczęliśmy się śmiać ale temat co jakiś czas powraca i przypomina nam o tej kapliczce.
Zakończenie jej modlitwy co wieczór kończy słowami: ” i żeby Pan Jezus i Maryja byli szczęśliwi i zdrowi i wszyscy umarli byli szczęśliwi i zdrowi . „- Modlitwa dziecka niespełna 6 letniego.
A my z mężem tak jak obiecaliśmy co roku wspólnymi siłami odmawiamy Nowennę Pompejańską, czasami jest trudno, często odlatuje się myślami ale wiemy, że musimy.
A co najlepsze zawsze gdy mam myśli o jejku znów trzeba się wziąść za tę Nowennę to zawsze wydarzy się coś takiego – znak od Maryi która mi przypomni, że coż to jest odmówić Nowennę Pompejańską wzamian za to że wszystko u nas jest dobrze?
Piękne świadectwo Maryja mnie tez uratowała wstawiła się do swojego syna i jestem zdrowa
Piękne