Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Natalia: Pokaż Bogu swoje życie

0 0 głosów
Oceń wpis

O Nowennie Pompejańskiej dowiedziałam się od mojej obecnej bliskiej przyjaciółki, niedługo po tym jak się poznałyśmy. Zobaczyłam na jej stoliku różaniec i wtedy ona opowiedziała mi o tej modlitwie. Szczególnie zapamiętałam jak mówiła, że Maryja obiecała, że spełni KAŻDĄ prośbę modlącego, jeśli przez 54 dni będzie odmawiać wszystkie części różańca, mówiła: „musi spełnić, nie ma innej opcji”. Szczerze mówiąc, początkowo podeszłam do tego dość sceptycznie – zabrzmiało to dla mnie jak sklep z dobrymi życzeniami – jeśli odbębnię jakieś tam modlitwy to Matka Boża nie ma już wyboru i musi spełnić moje najdziwniejsze fanaberie. Wiedziałam, że to nie może tak funkcjonować. Zawsze starałam się podchodzić do modlitwy bardzo poważnie, więc i Nowenna Pompejańska nie wydała mi się prostym przedsięwzięciem, które mogę podjąć od tak, bez przemyślenia i przygotowania tylko po to, żeby coś uzyskać. Chciałam wierzyć, że jest to na tyle magiczna i cudowna modlitwa, że powinna być odmawiana tylko i wyłącznie w tak ważnych kwestiach jak czyjaś życie albo pokój na świecie, a moje przyziemne problemy nawet nie powinny być jej przedmiotem. Ale czy miałam racje? Czy nasze małe życia i nasze małe (choć dla nas duże) problemy są równie istotne dla Boga co dla nas? Wiadomo, że wierzymy, że tak, ale w mojej głowie ciagle pojawiały się wątpliwości – dlaczego tak cudowną możliwość poproszenia Matki Bożej o cokolwiek mam wykorzystać na jakieś swoje problemy a nie w celu rozwiązania wielkich społecznych problemów i konfliktów? Ciągle powtarzałam sobie „think big”. Potem doszły do tego kolejne wątpliwości – skoro jest to spełniająca wszystko modlitwa dla każdego szarego człowieka, to sęk musi tkwić w sposobie odmawiania, z odpowiednią wiarą. Ciągle doszukiwałam się jakiejś pułapki, bo zgodnie z wizją przedstawioną przez moją przyjaciółkę i świadectwami wyczytanymi w internecie mogłoby się wydawać, że po świecie powinni chodzić sami szczęściarze życiowi, którzy skorzystali z tego Bożego sklepu z życzeniami.

Jak już można zauważyć z tego co zdążyłam napisać, jestem osobą dość sceptycznie nastawioną do wielu rzeczy, która wszędzie doszukuje się głębszej logiki i podparcia faktami. Ale wiara tak nie działa – nie bez powodu nazywa się wiarą, a nie faktem. Pan Bóg nie raz pokazał, że działa w moim życiu, a mimo to mój wewnętrzny realizm chciał przebić się też do mojego życia duchowego. Jednak nie pragnę z nim walczyć – taka jestem i staram się wykorzystywać go jak najlepiej, traktując jako dar. I podobnie w tym przypadku – chciałam rozłożyć Nowennę Pompejańską na czynniki pierwsze i logicznie przeanalizować każdy z nich, oczekując poparcia faktami i konkretnych rezultatów. Przymierzając się do rozpoczęcia modlitwy, starałam się ubrać w słowa moja prośbę z największą starannością i ostrożnością tak, aby Maryja przypadkiem jej nie przekręciła. A potem sobie myślałam – co ja robię? Czy Maryja nie wie najlepiej co mi leży na sercu? No ale moment, to równie dobrze mogłabym się modlić „Maryjo Ty wiesz” i lecieć z różańcem. Więc jak to w końcu działa??? Jak to ja, wszędzie widziałam nic tylko wątpliwości. Aż pewnego dnia naszła mnie myśl – „Spróbuj. Przestań choć raz analizować. Opowiedz po prostu Maryji co Ci leży na sercu i czego pragniesz”. I tak właśnie zrobiłam. Powiedziałam Maryji co mnie gnębi i czego w tym momencie jako szary człowiek pragnę w życiu. Zawsze jednak dodawałam słowa „jeśli mieści się to Bożym planie”. Brzmi jak sklep z życzeniami? Tą logiczną myśl po prostu starałam się zamknąć głęboko w głowie.

Jednak skoro traktowałam tą modlitwę jako rozwiązanie tylko dla wielkich światowych problemów, dlaczego zdecydowałam się prosić o coś dla siebie, szarego człowieczka, który w porównaniu do innych nawet nie wyróżnia się specjalnie wiarą? Nie mam na to odpowiedzi. Jest to chyba kolejna wątpliwość, którą zamknęłam głęboko w głowie. Jednak na samym początku mojej nowenny jasno powiedziałam Matce „Wybacz mi, ale modlitwa którą zamierzam odmawiać przez najbliższe 54 dni jest w 100% egoistyczna”. Na zasadzie „deal with it”. Nie wiem czy dobrze robię, ale moja desperacja była na tyle wysoka, że chciałam na chwilę wyłączyć mój przyziemny rozum i po prostu spróbować, zwyczajnie po ludzku przestać zgrywać bohatera i pomartwić się o siebie. Egoistyczne, co? Zgadzam się. Ale może wyjaśnię co mnie do tego skłoniło.

Patrząc na mnie z zewnątrz możnaby powiedzieć, że niby jakie ja mogę mieć problemy? Mam kochającą rodzinę, za co żyć, studiuję, pracuję, z zewnątrz wyglądam na zdrową, no i zawsze jestem uśmiechnięta. Wiec jaki ja mam niby problem, który wymaga takiej Bożej interwencji, skoro na świecie jest tylu ludzi, którzy bardziej potrzebują Bożej łaski? Oczywiście, że są, ale tak jak pisałam wcześniej, chciałam choć raz zaufać Bogu i uwierzyć, że On i tak zadba o tych bardziej potrzebujących niezależnie od tego czy pomodlę się w swojej intencji czy nie. Nie chciałabym się tutaj rozwodzić nad tym co mnie martwiło w moim życiu, co skłoniło mnie do odmawiania tej modlitwy. Dostałam w życiu od Boga bardzo wiele, jednak dostałam tez pewne wyzwania, a dodając do nich moje złe decyzje, wewnętrzne blokady i ogólnie wszystko to co sama w życiu zepsułam, niespodziewanie uzyskałam mieszankę wybuchową, z którą nie mogłam sobie poradzić.

Wiele rzeczy mi nie wychodziło. O wiele rzeczy miałam do Boga pretensje, zazwyczaj dotyczyły tego, czym mnie nie obdarował, a innych tak. Nie zrzucałem jednak całej winy ja Niego, sama też nie potrafiłam dobrze poprowadzić swoje życie. Od lat zmagałam się z samotnością. Zarówno pod względem przyjaciół jak i drugiej połówki. Mając już tyle lat ile miałam, nie mogłam i nie chciałam już tak żyć. Bóg wiedział, że leży mi to na sercu, dlatego zdecydowałam się odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji dobrego męża. W tamtym okresie poznałam bardzo fajnego mężczyznę, z którym mogłabym wyobrazić sobie moja przyszłość. Pomodliłam się więc o niego – dodawałam w intencji, że jeśli mieści się to w Bożym planie, niech tym dobrym mężem będzie właśnie ten mężczyzna.

Czy codzienny Różaniec był trudny? Oczywiście, że tak. Będąc zapracowaną osobą ciężko jest zawsze znaleźć czas na tak długą modlitwę. Jednak ja od początku byłam bardzo uparta i niemal wiedziałam, że ją dokończę. Może właśnie dlatego nie odczułam kuszenia szatana, który, jak mnie ostrzegano, miał zniechęcać mnie do modlitwy. Tłumaczę sobie, że patrząc na moją zawziętość myślał sobie „eee, szkoda na nią czasu – nie opłaca się”. Może naiwnie, ale modlitwę dokończyłam i pomimo drobnych zwątpień i wieczornego zmęczenia, czułam przywilej, że mogę spędzić z Bogiem tyle czasu codziennie.

Dobrze wiedziałam, że nie mam się co spodziewać efektów od razu, że to nie jest na zawołanie, że nie musi się spełnić. W moim przypadku od początku nowenny zaczęły mieć miejsce zdarzenia, które przybliżały mnie do spełnienia mojej prośby. Zaczęłam spotykać się z tym mężczyzną. Powinnam się cieszyć i dziękować Bogu, prawda? Oczywiście jestem z tego powodu szczęśliwa ale nie mogę powiedzieć że moja prośba została spełniona. Moja intencja jest dosyć długoterminowa, wiec ciężko ocenić mi jej efekty. Nie wiem czy Bóg przychylił się do moich błagań i ten mężczyzna spędzi ze mną resztę życia czy raczej to jest tylko etap i to, że teraz spotykam się właśnie z nim nie musi oznaczać, że to on będzie tym „dobrym mężem” lub czy w ogóle Bóg mnie nim obdaruje. Potraktowałam tą wyjątkową modlitwę jako czas rozmowy z Bogiem, zbliżenie Go do mojego życia i mojej codzienności, by pokazać Mu jak żyję, co robię, czego mi brakuje – i tu pokazać mu dlaczego modlę się właśnie w tej a nie innej intencji. Nie chce traktować tego 0-1 i mówić że w takim razie wszystko załatwione. Tylko czekam i ufam, że Bóg zna mnie lepiej niż ja sama. Ja ze swojej strony będę żyła najlepiej jak tylko mogę, wykorzystując to, czym Bóg mnie obdaruje. Nawet będąc osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi myślę, że są pewne rzeczy, na które nie mamy wpływu. Być może zahacza to o przedmiot mojej intencji, bo patrząc na swoje życie ciężko byłoby mi zaaranżować to samemu. Niejednokrotnie doświadczyłam Bożego cudu i wierzę głęboko, że będzie ich więcej w moim życiu. A jeśli jednym z nich będzie spełnienie mojej prośby, Bóg wie jak bardzo mnie tym uszczęśliwi.

Polecam wszystkim Nowennę Pompejańską, ale nie jako „sklep z życzeniami”, ale jako piękny czas spędzony z Bogiem na rozważaniach jego życia oraz refleksjach nad samym sobą prowadzonych wraz z Maryją.

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ula
12.03.21 21:53

Dziękuję za Twoje świadectwo.

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x