Odmawiam nowennę pompejańską, w której proszę o łaskę mogącą spełnić się w przyszłości, więc trudno dziś o tym opowiadać. Otrzymałem jednak już inną, jakżeż piękną łaskę za przyczyną Matki Bożej. Na początku Wielkiego Postu chciałem pójść do spowiedzi w trakcie mszy, aby wieczorem móc pójść na adorację z czystym sercem. Wchodząc do kościoła odmawiałem nowennę i rozpocząłem dziesiątek „Odnalezienie Pana Jezusa w Świątyni”. Rzeczywiście chciałem Go odnaleźć w sakramencie spowiedzi. W trakcie Mszy Św. ksiądz niemal zawsze spowiadał. Tym razem było inaczej. Nie było spowiednika podczas Mszy Św. więc postanowiłem poczekać, aby poprosić księdza o spowiedź po zakończonej Mszy Św. I tym razem zupełnie nietypowo, kapłan wyszedł tylnymi drzwiami z kościoła. Czekałem 10 minut, kościół opustoszał , światła wygasły, a ja zostałem sam i w czasie czekania rozpocząłem ponownie odmawiać nowennę od tajemnicy piątej części radosnej. W końcu uznałem , że będę musiał wyspowiadać się przy innej okazji. I wtedy Matuchna Niebieska wyprosiła mi łaskę spowiedzi. Otóż będąc już przy dziwach pustego kościoła weszła do niego młoda dziewczyna, która zamiast usiąść np. przed ołtarzem skierowała się prosto do bocznej nawy przed konfesjonał i tam usiadła. Zamiast wyjść z kościoła zawróciłem i podszedłem do niej i zapytałem czy przyszła do spowiedzi. Odpowiedziała twierdząco i powiedziała, że przyjdzie kapłan. Wówczas i ja zostałem, aby się wyspowiadać. Przyszedł osobiście ksiądz proboszcz. Wiem, że sama Królowa Różańca Św. osobiście wyprosiła mi tą cudowną łaskę tej niecodziennej spowiedzi. W życiu nie ma przypadków, chwała niech będzie Panu.